WYSTARCZY CHWILA ZAPOMNIENIA…
Autor: admin o wtorek 27. sierpnia 2013
Karpacz_08.2013 |
… i już po wejściu na (skąd inąd dobrze znane) ścieżki górskie słyszy człowiek sarkastyczne górskie echo [rodem z „Killera”]: „I co ty tutaj robisz?”. To echo to może taka metafora, ale fakt – wejście na górskie szlaki po prawie rocznej przerwie było dosyć interesującym doświadczeniem.
W ramach łapania ostatnich wakacyjnych oddechów „wolności” postanowiłem przypomnieć sobie, jak to jest z tymi poziomicami na mapie. Jako, że człowiek osiągnął już stateczny wiek (25 lat kapłaństwa i pięćdziesiątka na kilka miesięcy), więc wybrana trasa nie przypominała tych sprzed kilku lat, ale… podobnie jak tamte była odkrywcza. Od 2 lat już bowiem korciło mnie, aby po dojściu szlakiem zielonym (od ul. Wilczej) do granicy Karkonoskiego Parku Narodowego przetestować szlak rowerowy. Zawsze jednak ambicja pchała mnie wzwyż (tzn. stromo do góry) i na tę trasę brakowało czasu.
Tym razem postanowiłem spróbować – i opłaciło się, choć… no właśnie… okazało się, że w czasie mojej nieobecności w terenie zmienił się on prawie nie do poznania.
Początek trasy był niezły – szedłem po znanych wertepach; tradycyjnie włączyłem „bieg terenowy”, dzięki czemu zasapany, ale pełen dumy mijałem co stateczniejsze grupy „karkonoskich wędrowniczków”. Po dojściu do mostku nad Łomniczką i miejsca postoju przyszło do krótkiego dialogu między „chcieć” a „móc” – zwyciężyło to drugie i ruszyłem [po raz pierwszy] na trasę rowerową. Faktycznie okazała się relaksacyjna i interesująca od strony poznawczej.
Przez dłuższy czas szedłem „na czuja”, ale w pewnym momencie zacząłem się orientować, że zaraz wejdę na znany mi szlak przez Dolinę Wilczego Potoku. Upewniłem się o tym w momencie dojścia do Domu Wczasowego „Irena”, który przez ostatnie 3 lata, podczas zimowiskowych wędrówek, był zmyłką dla moich podopiecznych [zawsze myśleli, że to tu czeka na nich pyszny obiad i… koniec tortury „gonienia za szeryfem”].
Jednak mimo rozpoznania tego miejsca zaraz potem pojawiła się niepewność – bo nagle w miejscu wąskiej (ale pięknej) ścieżki pojawiła się szutrowa droga?!?!?!? Czy aby na pewno nie zagubiłem się?!?!? Trochę mnie to deprymowało – bo to siara zgubić się w terenie, w którym spędziło się czynnie ponad 15 lat. Dobrze, że ten stan nie trwał długo – po kilku minutach „górskiego sprintu” doszedłem do miejsca, w którym podczas tegorocznego zimowiska usłyszałem znamienne słowa Martynki: „Z każdym krokiem czuję, że maleje siła grawitacji”. Tak, już wiem gdzie jestem!!!!! Hurra!!!!!!!!!
I właściwie tutaj już można by zakończyć. Zostało jeszcze dosyć ekstremalne zejście (po którym było widać skutki anomalii pogodowych) i to ostatnie podejście [przez to miejsce i uwiecznione na fotkach „świeżutkie” dzieciaki zyskałem u ich rodziców miano „zimowiskowego sadysty”].
Wejście z powrotem na asfalt było dla mnie dotąd niemiłym doświadczeniem – ul. Wilcza może nie jest stromizną rodem z czarnego szlaku, ale… ciągnie się i ciągnie – a „srebrna strzała” czekała na mnie na samym jej końcu. Tym razem jednak adrenalina podziałała prawidłowo i (choć z nieco przyspieszonym tętnem) w całkiem niezłym tempie zakończyłem dzisiejszy „spacer”.
Czas na podsumowanie. PO PIERWSZE – Karkonosze są nadal piękne (choć maleje ilość miejsc przypominających rodzimą „dzicz”… niestety). PO DRUGIE – jeśli nie chcecie przeżywać „rozterek zagubionego wędrowniczka”, to odwiedzajcie te miejsca w miarę często albo… bierzcie ze sobą GPS. Wreszcie PO TRZECIE – po takim dotlenieniu nie bierzcie się do żadnej roboty [w tym momencie nadtlenienie organizmu zaowocowało sennością]. Jest jeszcze PO CZWARTE – jutro na tę traskę pchnę się z moimi dziewuszkami. Zobaczymy, jak one ją odbiorą (wiem, że na razie zmagają się z wątpliwościami czy warto podjąć ryzyko „spaceru krokiem ślimaka” z tak powolnym szeryfem). Spoko Dziewczyny! Nie będzie źle!!!… będzie jeszcze gorzej…
PS. z ranka: Uprzejmie donoszę, że po nocce nie czuję zakwasów
wtorek 27. sierpnia 2013 o 16:35
Patrząc na zdjęcia – w głowie mam – „Też tam chcę ;-)” Dlatego też – mam nadzieję, że w niedzielę pogoda dopisze a nasz Przewodnik-Szeryf, poprowadzi nas po górskich szlakach 😉