Prawdziwa szata Jezusa
Autor: admin o środa 13. kwietnia 2016
PRAWDZIWA SZATA JEZUSA
W Wielki Piątek w Argenteuil pod Paryżem wystawiona zostanie na widok publiczny tunika bez szwu. Naukowcy twierdzą, że to szata, w której Jezus szedł na Golgotę.
Ta wiadomość zelektryzowała środowiska katolików nie tylko we Francji. Od 25 marca do 10 kwietnia w bazylice św. Dionizego w Argenteuil pod Paryżem wystawiona na widok publiczny będzie tunika, którą Chrystus mial na sobie w drodze na Golgotę. Ostatnia tego typu prezentacja odbyła się w 1984 r., lecz nie wzbudziła takiego poruszenia jak dziś. Od tamtego czasu bowiem wydarzyło się bardzo wiele. Przede wszystkim przeprowadzone zostały dokładne badania naukowe, które każą spojrzeć na relikwię w inny sposób, niż przedstawiano to w XIX i XX w.
W tajnym schowku
W 2004 r. w Paryżu powstała niezwykła placówka – Instytut Antropologii Genetyki Molekularnej. Jej założycielami byli dwaj naukowcy. Pierwszy to prof. Gerard Lucotte, światowej sławy genetyk, członek Akademii Francuskiej, wykładowca w paryskiej Szkole Antropologii, wymieniany w podręcznikach genetyki jako osoba odpowiedzialna za odkrycie pochodzenia różnic DNA w chromosomie Y. Drugi to prof. Andre Marion, fizyk, pracownik Instytutu Optyki w Orsay, wykładowca na Uniwersytecie Paris-Sud. Wspólnie postanowili przeprowadzić badania naukowe dotyczące tuniki przechowywanej w Argenteuil. Skąd jednak wzięła się ona w małej, podparyskiej miejscowości?
Otóż w 1156 r. podczas prac remontowych w tamtejszym klasztorze benedyktynów odkryto dziwne znalezisko. W skrytce w ścianie zamurowany był relikwiarz, w którym znajdowały się szata oraz dołączone do niej dwa listy (jeden po łacinie, drugi po francusku). Donosiły one, że ukrytym płótnem jest tunika Chrystusa, o którą kaci rzucali losy na Golgocie.
Natychmiast po niezwykłym odkryciu do Argenteuil przybył osobiście sam król Ludwik VII. Padł na kolana i oddał hołd relikwii Zbawiciela. Od tamtej pory bazylika św. Dionizego była jednym z najważniejszych ośrodków pielgrzymkowych średniowiecznej Francji.
Wygrany los
Badacze próbujący zrekonstruować losy szaty natknęli się na ogromne trudności wynikające z niedostatecznej liczby źródeł. Z Ewangelii wiadomo, że na Golgocie rzymscy oprawcy przed egzekucją Jezusa zdjęli z Niego ubranie. Św. Jan pisze: „Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza jedna część; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: »Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć«. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: »Podzielili między siebie szaty moje, a o moją suknię rzucili losy«. To właśnie uczynili żołnierze” (J19,23-24).
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że szata została odkupiona od katów przez osoby bliskie Jezusowi. Dla oprawców skrwawione ubranie skazańca nie przedstawiało większej wartości, natomiast dla wyznawców Chrystusa było bezcenną pamiątką po Mesjaszu.
Co mogło być jednak dalej? Z pierwszych wieków chrześcijaństwa nie zachowały się żadne wzmianki dotyczące nie tylko tuniki, lecz również innych materialnych śladów po Jezusie. To w pełni zrozumiałe. Prześladowani wyznawcy Chrystusa musieli wszelkie pamiątki po Zbawicielu chronić przed zniszczeniem, zarówno przed Rzymianami, jak i Żydami. To nie przypadek, że pierwsze wzmianki o relikwiach związanych z Jezusem pojawiają się dopiero po 313 r., gdy chrześcijanie przestali podlegać represjom i mogli swój kult sprawować publicznie.
W następnych wiekach jednak źródła historyczne dotyczące szaty Chrystusowej również pozostają niezwykle skąpe. Ojej istnieniu wspominali bowiem tylko dwaj kronikarze: pierwszy dziejopis Franków św. Grzegorz z Tours w swym dziele „Chwała męczenników” z końca
VI stulecia oraz anonimowy historyk frankijski zwany Fredegarem w kronice z 610 r. Z ich relacji wiadomo, że miała ona się znajdować na terenie Bizancjum. Po kilku stuleciach niespodziewanie odnalazła się pod Paryżem. Jak tam trafiła?
Barbarzyńcy u bram
Najbardziej prawdopodobna hipoteza wiąże pojawienie się szaty we Francji z osobą cesarza Karola Wielkiego. Wiadomo, że był on wielkim czcicielem i kolekcjonerem relikwii, które kazał sobie sprowadzać z całego świata. Do dziś w katedrze w Akwizgranie można oglądać najcenniejsze z jego zbiorów. Według późniejszych podań tunikę Jezusa miał przywieźć w 800 r. ze swej koronacji w Rzymie jako podarek zaręczynowy od bizantyjskiej cesarzowej św. Ireny. Planowano wówczas takie małżeństwo, ale udaremnił je zamach pałacowy w Konstantynopolu. Do ślubu nie doszło, lecz cesarz otrzymał szatę. Przed swą śmiercią w 814 r. miał ją podarować klasztorowi benedyktynek w Argenteuil. Dlaczego? Otóż przeoryszą została tam jego ukochana córka z trzeciego małżeństwa – Teodrada.
Wkrótce potem królestwo Franków padło ofiarą najazdów Normanów, którzy plądrowali i pustoszyli kraj. W 841 r. zdobyli Paryż, a cztery lata później zniszczyli klasztor w Argenteuil. Zanim najeźdźcy zburzyli opactwo, tunika została zamurowana w specjalnym schowku w ścianie. Wiele wskazuje na to, że relikwię ukryła sama Teodrada, która uciekła z Argenteuil do Schwarzach, gdzie zmarła w 848 r.
To tłumaczy, dlaczego szata została ukryta i odnaleziona kilka wieków później. W następnych stuleciach także nie była jednak bezpieczna. W 1567 r. na Argenteuil najechali hugenoci, by zniszczyć relikwię. W ostatniej chwili zdołał ją ukryć opat Lucas. Protestanci schwytali go i próbowali wymusić na nim zeznanie, gdzie schował tunikę. Nie ugiął się, więc powiesili go w oknie jego celi.
Kolejne zagrożenie pojawiło się wraz z rewolucją francuską. 10 listopada 1793 r. konwent zniósł kult katolicki. Likwidowano wszystko, co mogło się kojarzyć z chrześcijaństwem: mordowano osoby duchowne, zniesiono stan kapłański, usuwano symbole religijne, niszczono kościoły, dewastowano cmentarze, niszczono relikwie, skasowano wszystkie święta, nawet niedziele. 18 listopada uchwalono prawo nakazujące wszystkim parafiom oddanie zawartości swych skarbców gminom. W Argenteuil przejęty został przez władze drogocenny relikwiarz z pozłacanego srebra, w którym przechowywano do tej pory tunikę. Samą szatę zdołano przed konfiskatą wyjąć ze środka.
Wówczas opat Ozet podjął dramatyczną decyzję. W obawie przed zniszczeniem tuniki pociął ją na kawałki i ukrył poszczególne części w różnych miejscach, m.in. zakopał fragment w ogrodzie na plebanii. Miał nadzieję, że w ten sposób z rewolucyjnej zawieruchy ocaleje przynajmniej skrawek relikwii. Wkrótce potem duchowny na dwa lata trafił do więzienia. Dopiero po wyjściu na wolność w 1795 r. zaczął zbierać rozproszone kawałki, ale nie odzyskał wszystkich. Niektóre zostały zniszczone, inne przywłaszczone, a pozostałe zaginęły bez śladu. Dopiero w 1892 r. tunika została ponownie zszyta w jedną całość, ale z pewnymi ubytkami.
Włókna i pyłki
Nawet jeśli jednak odtworzymy losy relikwii z Argenteuil od IX stulecia do dziś, to i tak stajemy przed pytaniami: A co z pierwszymi ośmioma wiekami chrześcijaństwa? Skąd wiadomo, że ubiór, który św. Irena podarowała Karolowi Wielkiemu, należał niegdyś do Chrystusa? Czy to nie legenda?
Takie same pytania zadawali sobie francuscy profesorowie, gdy przystępowali do pracy. Gerard Lucotte, z którym rozmawiałem w Paryżu, opowiadał mi, że obca mu była motywacja religijna, ponieważ jest agnostykiem. Kierowała nim natomiast pasja poznawcza, charakterystyczna dla ludzi nauki dążących do odkrycia prawdy.
Jakie wyniki przyniosły ich badania? Po pierwsze, odkryli, że tunikę z owczej wełny wykonano bez szwu na krosnach poziomych, których szerokość odpowiada wymiarom tego typu urządzeń używanych w czasach Chrystusa. Skręt włókien typu Z wskazuje, że suknia powstała na Bliskim Wschodzie.
Poza tym okazało się, że do barwienia tkaniny użyto marzanny z zaprawą żelazową, czyli barwnika, który był stosowany powszechnie w czasach starożytnych w basenie Morza Śródziemnego. Taką samą substancję odkryto na szatach w chrześcijańskich grobowcach z I stulecia w Antinoopolis w Egipcie.
Prof. Lucotte specjalnym odkurzaczem zebrał też wszystkie zanieczyszczenia z powierzchni tkaniny. Odnalazł wśród nich 115 pyłków należących do 18 gatunków roślin reprezentujących florę śródziemnomorską. Dwie z nich – terebind i tamaryndowiec – są roślinami endemicznymi, rosnącymi tylko w Ziemi Świętej i w żadnym innym miejscu na świecie. Te same pyłki zidentyfikowano również na innych relikwiach Chrystusowych: Całunie Turyńskim i Sudarionie z Oviedo. To odkrycie praktycznie wyklucza możliwość średniowiecznego fałszerstwa, ponieważ w tamtych czasach nikt nie miał pojęcia o istnieniu pyłków, których identyfikacja stała się możliwa dopiero dzięki wynalezieniu mikroskopu.
Krew Boga
Badając po kolei poszczególne włókna tkaniny, prof. Lucotte odkrył, że tunika w całości pokryta jest krwią. Człowiek, który ją nosił, musiał mieć zmasakrowane plecy. Naukowiec ustalił, że ludzka krew na płótnie należy do grupy AB (podobnie jak na relikwiach w Turynie i Oviedo). Na podstawie analizy par chromosomów stwierdził, że krew na sukni należała do osoby płci męskiej. O ile bowiem kobiety mają parę chromosomów płciowych XX, o tyle mężczyźni posiadają parę XY.
To nie wszystko – prof. Lucotte, który jest jednym z najwybitniejszych na świecie genetyków zajmujących się różnymi haplotypami chromosomu Y, określił z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa pochodzenie etniczne właściciela tuniki. Mianowicie odkrył, że był on nosicielem haplotypu J2, posiadającym znacznik genetyczny 12f2 i zdefiniowanym przez użycie markerów genetycznych M172 i M12. Za tym skomplikowanym nazewnictwem naukowym kryje się wniosek, że chodzi o typ ludzki spotykany najczęściej wśród Żydów na Bliskim Wschodzie.
Genetyk bez problemu odnalazł też na płótnie erytrocyty, czyli czerwone ciałka krwi. Jeśli posiadają one normalną morfologię, to mają dysk dwustronnie wklęsły. Tymczasem na szacie znajdowało się wiele całych zespołów krwinek o kształcie kulistym lub kubka jednowklęsłego. Tego typu odkształcenia występują wtedy, gdy organizm poddawany jest traumatycznym doświadczeniom, takim jak długotrwałe cierpienie lub przewlekła agonia.
Podczas analizy mikroskopią elektronową prof. Lucotte odkrył również na płótnie wiele erytrocytów połączonych z kryształkami mocznika, który jest składnikiem potu. Świadczy to o występowaniu rzadko spotykanej choroby zwanej hematydrozją, która polega na poceniu się krwią. Jej źródłem jest zazwyczaj ekstremalny poziom stresu, który wywołuje w organizmie szok histaminowy. Amerykański patomorfolog dr Frederick Zugibe, który stykał się z tego typu przypadkami, wspominał, że najczęstszą ich przyczyną jest strach przed nieuniknioną śmiercią. Jest on tak przeraźliwy i sięgający głębi trzewi, że przejawia się wręcz na poziomie komórkowym. To kolejna wskazówka, że właścicielem tuniki mógł
być Jezus z Nazaretu. Przed swoją męką podczas modlitwy w Ogrójcu – jak pisał św. Łukasz – pocił się bowiem krwawym potem.
Tunika i Całun
Szata została też zbadana przez ekipę naukowców z Instytutu Optyki w Orsay pod kierownictwem prof. Andre Ma-riona. Porównali oni rozmieszczenie śladów krwi na Całunie Turyńskim i na tunice z Argenteuil. W tym celu stworzyli komputerowo geometryczne modele odkształceń i obrotów, jakim ulega suknia podczas noszenia przez człowieka o wymiarach i morfologii mężczyzny z Całunu. Końcowy efekt wprawił badaczy w osłupienie: okazało się, że ślady plam krwi na tunice pokrywają się dokładnie z miejscami ran na Całunie. Nałożenie na siebie obrazu dwóch tkanin doprowadziło uczonych do wniosku, że oba płótna zostały zabrudzone krwią przez tego samego mężczyznę.
Naukowcy zauważyli też, że jedne z ran na tunice były bardziej rozdrapane, inne zaś mniej. Ich uwagę przykuły najbardziej krwawiące miejsca, usytuowane w pasie o szerokości ok. 20 cm. Ciągnął się on od lewego ramienia, przez środek pleców, ku prawemu biodru. Analiza fotograficzna pozwoliła stwierdzić, że ślad ten spowodował ciężki, podłużny i prosty przedmiot, który przez dłuższy czas opierał się na plecach właściciela tuniki i ocierał jego poranioną skórę. Jego wymiary odpowiadały dokładnie „patibu-lum”, czyli belce poprzecznej z krzyża.
Końcowy wniosek badaczy z Instytutu Optyki brzmiał następująco: mężczyzna, który nosił na sobie tunikę z Argenteuil, był tym samym mężczyzną, którego później owinięto w Całun Turyński. Ostateczna konkluzja naukowców z Instytutu Antropologii Genetyki Molekularnej była równie jednoznaczna: relikwia przechowywana w Argenteuil to szata bez szwu, którą miał na sobie Jezus w drodze na Golgotę.
Te naukowe odkrycia spowodowały, że we Francji wzrosło zainteresowanie tuniką, która na co dzień spoczywa zamknięta w relikwiarzu. Ostatnio była ona wystawiana na widok publiczny zaledwie raz na 50 lat – w 1884, 1934 i 1984 r. Następna prezentacja powinna się więc odbyć w 2034 r. Jednak z okazji Roku Miłosierdzia bp Stanislas Lalanne postanowił zrobić wyłom w tej tradycji. Dzięki temu wierni będą mogli zobaczyć suknię Jezusa na własne oczy, ale tylko przez 17 dni. Już teraz tłumnie zgłaszają się pielgrzymi z wielu krajów. Nic dziwnego, kolejna szansa dopiero za 16 lat.
źródło: GRZEGORZ GÓRNY redaktor naczelny magazynu „Fronda” tygodnik „wSieci”