Perła Zachodu 29.04.2013 r.
Autor: admin o niedziela 19. maja 2013
Perła Zachodu |
Nareszcie koniec zimy!!! Trochę pocieplało – i choć aura nie nastrajała na maj zbyt optymistycznie, dało się zauważyć ożywienie wielu zainteresowań i przyzwyczajeń. Ostatni poniedziałek kwietnia (29.04) zapowiadał się stosunkowo „leniwie” – jednak dzięki goszczącemu mnie w tym dniu Bogusiowi udało się pozwiedzać teren, który (wstyd przyznać po 2-letnim pobycie na parafii w Jeleniej Górze-Zabobrzu) był dla mnie dotąd nieznany.
Trasę rozpoczęliśmy na początku szlaku pieszo-rowerowego im. Mariana Południkiewicza, będącego częścią ścieżki przyrodniczej Parku Krajobrazowego Doliny Bobru. Wprawdzie pogoda stwarzała ryzyko zmoknięcia, ale my twardo ruszyliśmy w stronę obiektu nazwanego „Perła Zachodu”.
Sam szlak był bardzo relaksacyjny – stosunkowo równy (w poziomie) i wyasfaltowany [gdzie te czasy, kiedy rajcowały mnie – używając słów jednej z moich znajomych – „kamienie, kamienie i jeszcze raz kamienie”?]. Wynotowanej tempem wędrówce towarzyszyły piękne widoki rzeki oraz zachowanych fragmentów starego grodu warownego. No i powietrze… nic tylko oddychać, oddychać i jeszcze raz… głęboko oddychać.
Kiedy doszliśmy do „Perły Zachodu” wydawało się, że stracimy okazję obserwacji z wieży widokowej, ale kiedy nas zauważono, zaraz opadły wszelkie zabezpieczenia i mogliśmy przez dłuższą chwilę podziwiać rzekę Bóbr oraz most na drugą stronę brzegu (który z tej wysokości nie sprawiał zbyt imponującego wrażenia – no, ale odległości tak już robią z ocenami).
Po krótkim posiłku ruszyliśmy z powrotem i mogło się wydawać, że czas „aktywnego relaksu” dobiega końca. Wyszło jednak na to, że Boguś „trzymał w rękawie” jeszcze jedną niespodziankę – zaproponował bowiem wejście na wieżę widokową (tzw. Grzybek) na Wzgórzu Krzywoustego. Z daleka nie wyglądała ona imponująco, ale wierzcie mi – po kilkudziesięciu stopniach mój oddech przypominał ten z ostatnich chwil „starej szkapy” (tak, tak… kondycja już nie ta). Warto jednak było tu wejść – widoki były niesamowite. Cała panorama w zasięgu wzroku (co przy fakcie poprawy pogody dało szerokie pole obserwacji) – mogłem wskazać wiele miejsc, w których byłem lub które kiedyś zwiedzałem.
Tak więc nasz „spacerek” był bardzo sympatycznym urozmaiceniem dnia – i za to dziękuję Bogusiowi bardzo serdecznie. A co do kondycji – cóż, mój jednoślad chyba skończył „zimowy sen” i trzeba go będzie trochę „rozruszać” (i siebie przy okazji).
Przy okazji – to pierwszy wpis od dłuższego czasu. Nie znaczy to, że nic się nie dzieje. Po prostu, problemy zdrowotne trochę zablokowały moje wypady i aktywność górsko-szosową, a opisy wydarzeń parafialnych umieszczam na stronie swmaksymilian.luban.pl Tam też zapraszam tych, którzy chcieliby sprawdzić, jak też poczyna sobie „srebrny jubilat”. Pozdrawiam wszystkich i zapewniam, że nie zabraknie opisów tras rowerowych – ostatnio poznałem taką bardzo sympatyczną… ale o tym następnym razem.