„Proszę o urlop…”
Autor: admin o wtorek 30. września 2014
Te słowa, a właściwie mocniejsze („chcę umrzeć…”) są najwłaściwszym epitafium wczorajszego górskiego wypadu „skończonego 50-latka”. Była to (może nieco niezwykła) forma zakończenia tegorocznych remontów na plebanii, które rozpoczęły się na początku sierpnia.
Nieprzypadkowo wspomniałem o 50-tce – wyszło bowiem na to, że przez jakiś czas trzeba będzie korzystać z „górskich środków komunikacji” [czyli wjazdu wyciągiem]. Pamiętam taki jeden wjazd, kiedy – nie przewidując nagłej zmiany pogody – do stacji górnej dojechałem totalnie skostniały z zimna. Wczoraj jednak w górach panowała „złota polska jesień”, czego dowodem była bardzo wysoka (jak na wrzesień) temperatura (24-25 stopni) i pełne słoneczko.
Na górnej stacji chwila zastanowienia, w którą stronę ruszyć i decyzja: IDĘ NA RÓWNIĘ!!! Mimo, iż to poniedziałek (i do tego rozpoczęcie roku akademickiego) turystów było całkiem sporo. Nie dziwota jednak – przy takiej pogodzie…
O trasie trudno właściwie napisać coś odkrywczego, bo była standardem – w sumie przejście szlakiem turystycznym do krzyżówki na „Strzechę Akademicką” oraz szlakiem zielonym granią nad „Samotnią” zajęło 3, 20 godz. Mało to i dużo – były czasy lepsze, ale i „latka lecą”… więc cieszę się z tego, że dałem radę…
Z pewnością warto było pójść tą trasę – przy pełnym słońcu było nie tylko ciepło, ale i czysto, jeżeli chodzi o widoczność. Świadczą o tym choćby fotki. Trochę szkoda, że tym razem była to „wyprawa samotnicza”, ale po okresie „remontowego bezruchu” oraz w ramach przygotowań do przyszłotygodniowego wypadu ze scholą w góry warto było sprawdzić swoje możliwości (byłoby kiepsko „dać ciała” na samo wejście). Z drugiej strony mogłem sobie narzucić tempo, które nikomu nie dawało w kość i nie wywoływało (to w przypadku np. Grzesia) „uśmiechu politowania”.
Najtrudniej było oczywiście z zejściem. Każdy zbędny gram wagi (a mam ich troszeczkę) dokładał swoje do obciążenia, któremu się poddałem. No, ale oczywiście póki szedłem, „wszystko grało”. Jednak już jazda powrotna do Lubania była sygnałem – „jutro będzie interesująco”…
… i faktycznie – trudno było z rana o radość swobodnego poruszania się, ale… jest też satysfakcja: mimo dłuższej przerwy dałem sobie radę.
PODSUMOWUJĄC: pogoda była super; mijani turyści (różnych narodowości) bardzo sympatyczni („cześć”, „dzień dobry”, „gruss Gott”, „ahoj”, etc.); trasa – mimo braków kondycyjnych – fajna. Było więc warto – i tego samego życzę każdemu, wybierającemu się na górskie szlaki.
środa 1. października 2014 o 22:30
Nie ma to jak jesienny wypad w góry 🙂 i to przy tak pięknej pogodzie 🙂
Ale ja już się boję tej Scholkowej wycieczki… 😉