Grunt trafić na pogodę…
Autor: admin o poniedziałek 16. września 2013
Poranek „taki sobie”, pochmurno, choć po 8-ej zaczęło się przejaśniać. Wychodząc na mszę przed 10-tą grzało jesienne słoneczko i…mogło tak zostać. Niestety, pogoda psuła się z każdą godziną. Do tego przeziębienie Nadii postawiło wszystko pod znakiem zapytania…
Ale udało się wszystko „ogarnąć i ok.13-stej, kiedy tym razem to naszym autkiem ruszyliśmy pod plebanię…zaczęło padać. Ale nie mieliśmy ochoty rezygnować z „wycieczki”. Czekając na Szeryfa mieliśmy podjąć decyzję – Perła Zachodu lub „spacerowa” trasa w Karpaczu. Wybraliśmy to drugie…i mimo mocnego deszczu ruszyliśmy w kierunku Jeleniej.
W okolicach Olszyny, Szeryf wykonał telefon i uzyskał kilka cennych informacji- m.in. że w okolicach Jeleniej i Karpacza – także pada 🙁 Hmmm…i co teraz? Niezawodne pomysły Szeryfa i tym razem były jak „manna z nieba” 😉
Wybraliśmy się do Czech. Hejnice i Sanktuarium NMP. W drodze ciągle pracowały wycieraczki. Ale po wejściu do Sanktuarium pogoda była nam obojętna. Wnętrze okazało się pięknym dziełem sztuki. Byliśmy tam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni 🙂
A po wyjściu znów pytanie – i co dalej? Kolejna propozycja Szeryfa – wjazd na Smêdawę i „zobaczymy”…
Tak też zrobiliśmy. Piękny podjazd pod górę, masa pięknych zakrętów, postój przy górskim potoku i dojechaliśmy do Smêdavy. Tam właściwie nie padało…ale było bardzo pochmurno. Postanowiliśmy więc nie oddalać się za bardzo od auta. Zerknęliśmy na mapkę…i Szeryf poczuł, że jednak nie jest na „zupełnie nie znanym sobie terenie” – „Jedziemy dalej,tam powinno być fajne jeziorko.”
Droga prowadziła przez moment lekko w górę a później w dół. Jezioro było – wielkości niemalże Bałtyku 😉 Niestety nie można było zatrzymać się w okolicy i pospacerować – <Nieupoważnionym wstęp wzbroniony> Szkoda…
Oczywiście Szeryf prowadził nas dalej…zaczęły pojawiać się tabliczki -> Harrachov, aż tu nagle -> Szczecin 🙂 Eee, gdzie my jesteśmy? 😉
Wyjechaliśmy w Jakuszycach. Nadia zmęczona ciągłą jazdą zasnęła…Deszcz jakby się uspokajał.
A może jakaś Szeryfowa atrakcja? No pewnie 🙂
Na trasie w kierunku Jeleniej Góry – na parkingu, zostawiliśmy auto i ruszyliśmy na Wodospad Kamieńczyk. Na początku „luzik” prosta piaszczysta droga, ale potem …kamienista droga pod górę < kąt 90 stopni > 😉 No cóż trzeba było iść. Żeby zrobić zdjęcie naszemu Szeryfowi musiałam Go wyprzedzić – a to nie należy do łatwych czynności. Ale udało się – zadyszka była, ale było warto – zdjęcie jest 🙂
Kiedy dotarliśmy do Kamieńczyka nadszedł czas na sesje foto 🙂 a potem ciężkie zejście.
Kiedy ruszyliśmy ponownie w drogę, cel był jeden – Pizza Hut 🙂 Co niektórym zostały wyliczone zjedzone kawałki pizzy , ale co tam 🙂
Posileni, ruszyliśmy do domu – znowu w deszczu. Powrót ok. Szkoda, że nie mogliśmy posłuchać Mocnych w Duchu, no ale było radio , więc coś tam „pomruczałam” 😉
Do domu dotarliśmy ok.19:30, Szeryf trafił cały i zdrowy na Plebanię a my do sąsiedniego domu:-)
Podsumowując : Wycieczka bardziej „objazdowa” ale liczy się mile spędzony czas, dobre towarzystwo i to, że nawet ulewa niczego nie popsuła…tylko więcej ziewania było 😉
Bardzo Dziękujemy za ten wspólny czas i mamy nadzieję, że przed nami jeszcze wiele „ciekawych” wypadów 😀