Sezon letnich spotkań rozpoczęty…
Autor: admin o niedziela 8. maja 2011
Nadszedł miesiąc maj – nie tylko jeden z najpiękniejszym miesięcy w życiu i formacji modlitwy, ale także czas przejścia w letni rytm życia. To pierwsze to oczywiście nabożeństwa majowe – popularne „majówki” odbywają się u nas od 3 lat w miejscu szczególnym: przy grocie NMP, wybudowanej zbiorowym wysiłkiem naszych Parafian. To drugie natomiast nie oznacza wcale zwolnienia tempa codziennego życia – wręcz przeciwnie – ale zmianę jego priorytetów.
Nie jestem może maniakalnym fascynatem zieleni (jak moja siostra – no, może z pominięciem „maniakalnym”), ale… co za dużo, to niezdrowo… trawka nie może sobie rosnąć w samopas. To zaś uwidacznia potrzebę stałego „dotleniania się” i aktywnego opalania na trawnikach – chodzi oczywiście o ich „strzyżenie na jeża” (które – z racji decybeli – szkodzi tylko słuchowi). Fakt realizacji tej konieczności dedykuję tym, którzy ostatnio trochę za często „gratulują mi dobrej kucharki”.
Myślę, że dla wielu z nas miesiąc maj będzie się od tego roku kojarzył z jego „papieską inauguracją” – wyniesienie do chwały ołtarzy bł. Jana Pawła II było i jest ważnym i bardzo głęboko sięgającym wydarzeniem, które – mam nadzieję – pozostanie w naszej świadomości na bardzo długo.
Niestety, w rytm majowy nie weszliśmy jednak w tym roku bezboleśnie – poranek 3 maja przyniósł nam regionalną odmianę filmu „Nazajutrz”. Najpierw grado-deszcz, a od godz. 7:00… normalnie szok… śnieg!!! W sumie lubię zimę, ale chyba tym razem dołączyłem do spontanicznego jęku wszystkich: NIEEEE!!!!! WYSTARCZY!!!!! Śnieżyca wyglądała groźnie – może nie dla nas (zawsze można było zejść do piwnicy albo na strych po kożuszek), ale na pewno dla rozkwitających roślin, które „majowy śnieg” przygiął aż do ziemi. Widok przy bramę dla wchodzących na poranną mszę św. był po prostu „kosmiczny”.
Wyszło jednak na to, że śnieżyca i ochłodzenie było chwilowym kaprysem pogody. Po 2 dniach niskich temperatur, zaczęły one wracać do majowej normy. I w ten sposób – mimo, iż 3 maja brakowało wiary w to (przynajmniej mnie) – pierwsze letnie spotkanie formacyjne odbyło się w plenerze.
W każdą I sobotę miesiąca odbywa się msza św. ze zmianą tajemnic różańcowych, którą wieńczy spotkanie Żywego Różańca, Rycerstwa Niepokalanej i Parafialnego Zespołu Synodalnego. Odbywa się ono przeważnie w świetlicy parafialnej im. Jana Pawła II. Jednak czasami odchodzimy od tej normy, proponując spotkania o charakterze luźniejszym – w plenerze. Mimo, że altana jeszcze nie jest wykończona, teren pozwala nam wykorzystywać w ten sposób piękną pogodę – i tak właśnie stało się w sobotę, 7 maja.
Mimo pięknej pogody i związanych z nią „działkowych obowiązków” we mszy wzięła udział spora część członkiń i członków naszych grup modlitewnych. Można by rzec, że liturgia stała się kwintesencją rozwijającej się praktyki włączania się w nią osób świeckich. Czytanie w wykonaniu ministranckim (Sebastian), psalm podjęty przez Kościelnego (p. Jan) oraz modlitwa wiernych, poprowadzona przez Radę Parafialną (reprezentowaną przez jej przewodniczącą, p.Małgosię) – tak, tak… tak tu teraz jest.
Po zakończeniu mszy i zmianie tajemnic wyszliśmy przed grotę, aby odśpiewać Litanię Loretańską (prowadzoną – jak zwykle b.profesjonalnie – przez naszego „kapelmistrza”, p. Marię). No, a kiedy skończyła się „majówka”, wtedy… ruszyliśmy do przygotowanych stołów.
Po kilkunastu minutach rozmów zapłonęło ognisko – bardzo ważny element dnia dzisiejszego (czekaliśmy na owo wychwalane „pieczyste”). Trochę groźnie wyglądał nasz „Don Camillo” z siekierką (czy to aby nie na nas), ale kiedy pojawiła się w rękach p.Ryszarda druga, uspokoiliśmy się – wyszło na to, że nasi chłopcy chcą odtańczyć „taniec harnasi”.
Atmosfera spotkania była oczywiście dostosowana do warunków – a więc luźna i bardzo serdeczna (tym bardziej, że – antycypując obchód – wyśpiewaliśmy nasze życzenia obecnej wśród nas p. Stanisławie Elminowskiej, obchodzącej jutro swoje Imieniny). Wkrótce okazało się, że nie przewidzieliśmy popularności naszego dzisiejszego spotkania – dochodzący zapełnili resztę wolnych miejsc, ale spoko… pieczystego wystarczyło.
Miejsc nie zabrakło, jako że nasza Młodzież (Schola Parafialna i Służba Liturgiczna) wybrały miejsca i zajęcia nieco oddalone od nas – piłka siatkowa i „trawnikowe ballady gitarowe”. Tak więc każdy znalazł coś dla siebie.
Spotkanie trwało do godz. 20:00 – w usunięciu jego „skutków” (stoły, ławki i te sprawy – o czym rzadko się wspomina – przeniosła z powrotem Młodzież), a recyclingiem zajęła się „Sance trinitate” („święta trójca” – dodam bowiem, że na ten jeden dzień „święty duecik” znów przybrał starą formę trzech osób; nasze spotkanie zaszczyciła swoją obecnością p.Krystyna, do niedawna główna animatorka Żywego Różańca). Myślę, że wspomnienie dzisiejszego wieczoru pozostanie miłe i żywe na długo.
Wypada więc zaprosić na „ogniskowe poprawiny” oraz zakończyć zgodnie z konwencją: I ja tam byłem, sok bananowy piłem, a com widział i com przeżył… na fotkach utrwaliłem.