Sezon górski 2010 otwarty !!!
Autor: admin o wtorek 26. stycznia 2010
„Młodości – ty nad poziomy wylatuj...” – tak pisał nasz wieszcz, i słowa te wspaniale obrazują minioną niedzielę. Oczywiście, nie chodzi o pierwsze słowo – to już prehistoria. Te „poziomy” natomiast to ilustracja pierwszej tegorocznej górskiej wycieczki, która odbyła się 24 stycznia – była to swoista inauguracja górskich eskapad A.D.2010 .
Początkowo wypad stał pod dużym znakiem zapytania. Niskie temperatury skłoniły „niewiasty wielkiego serca” do wielkich wyrzeczeń, aby odwieść mnie od zamiaru „łyknięcia górskiego powietrza”. Pojawiło się nawet odwołanie do głosu… nie rozsądku, ale żołądka – „Mam pyszne ciasto”. No, ale decyzja pozostała niezmieniona – z dwóch powodów. Pierwszy to chęć sprawdzenia trasy, którą chcę zaordynować młodym „kolonistom” (już niedługo rozpoczyna się jubileuszowe XV zimowisko ŚCIEGNY’2010); drugi – jeszcze większe pragnienie przetestowania nowego sprzętu foto (my chłopcy tak już mamy – jak jest dużo guzików i światełek, to chcemy sprawdzić, jak i dlaczego coś działa). Tak więc te dwa powody przeważyły… i o 14:00 ruszyłem w trasę.
Trasa była spokojna. Mimo mrozu była czarna i dlatego w Jeleniej Górze byłem o 14:40. Tu okazało się, że trasę (planowaną początkowo na dwie osoby) pokonam sam. Szkoda, ale samotnicze wędrowanie też ma swoje uroki – tym bardziej, że w odróżnieniu od Lubania (gdzie w chwili wyjazdy było -11 stopni Celsjusza) w Jeleniej Górze było „upalnie” (zaledwie – 3 stopnie). Zapowiadało się więc nieźle.
Tym razem (z racji zbliżającego się zimowiska) postanowiłem sprawdzić szlak, którym już dawno nie szedłem – żółty, rozpoczynający się (dla mnie) przy Komisariacie Policji. Już podejście dało posmak „białego szaleństwa” – totalnie wyślizgana powierzchnia groziła katastrofą (mój upadek to pewnik trzęsienia ziemi), ale jakoś doszedłem do asfaltu i wkrótce ujrzałem DW „Wodomierzanka” (który nota bene będzie serwował pyszne obiadki naszym kolonistom). Stąd jakieś 10 minut „asfaltów ki” (czyli wspinania się po muldach lodowych) i w końcu wszedłem na szlak. Wymagał z pewnością poczucia równowagi – wydeptana ścieżka miała zaledwie 30 cm (a wejść na „pobocze” znaczyło… zapaść się po kolana w śnieg) – i swoistej odwagi (przez całą trasę nie trafiłem na żadnego turystę).
No, ale ponieważ pogoda była super zdecydowałem, że idę aż do Schroniska nad Łomniczką (mimo nieciekawego obuwia). Było super – wprawdzie trudno było o jakieś nowatorskie, wyjątkowe fotki, ale wysiłek połączony z pierwszym roboczym testem mojego Nikona dał efekt w postaci 100% zadowolenia. No, może 99% – ten 1% brakujący to niedosyt z racji nie dojścia do Schroniska. Zaczęło się ściemniać i nie byłem pewny, czy przed zmrokiem zejdę z trasy górskiej. Tak więc w pewnym momencie stwierdziłem, ze trzeba jeszcze bezpiecznie zejść i… zaczęło się wędrowanie w dół.
Nie znaczy to wcale, że było łatwiej… nic z tych rzeczy… wyślizgana ścieżka dawała przyczepność równą zeru – jedynym zabezpieczeniem była moja „lilipucia waga”, która wzmacniała działanie grawitacji. I chyba tylko dzięki temu nie zaliczyłem ani razu „parteru” (choć kilka razy niewiele już brakowało).
Wracałem w fajnym nastroju. Pierwszy wypad udał się (mimo nie osiągnięcia zamierzonego celu), pogoda i okolica były czaderskie (aparat też). Tak więc inauguracja sezonu górskiego za mną – mam tylko nadzieję, że następna wędrówka (tym razem z młodymi) nie wpędzi mnie w kompleksy.
Wypad był super – niestety, trudno to udokumentować. Dzisiaj rano, podczas zrzucania fotek na kompa na chwilę wyłączono prąd i… całość fotek trafiła… w wirtualny niebyt. Aby nie zostawiać więc samego tekstu, pozwolę sobie sięgnąć po kilka fotek z czasu minionego. Pozdrawiam
środa 27. stycznia 2010 o 1:06
Nic, tylko zazdrościć zacięcia turystycznego. Lekkomyślność połączona z rozsądkiem, to cecha żywych „bohaterów”. Czytając opis Twojego wypadu, wyobraźnią widziałem Cię w sandałkach dreptającego po oblodzonych ścieżkach. Mam nadzieję, że fotki uda się odzyskać.
Pozdrawiam zimowego turystę – letni turysta Grzegorz.