Blog J.B.

Wyjazd 15.09 jeszcze inaczej

Autor: admin o czwartek 3. października 2013

Wyproszona pogoda

 

Jest 15 września 2013 godz. popołudniowa, pogoda jest pod „psem” tzn : zachmurzenie duże i lekko zaczyna kropić deszcz a nasze tygodniowe przygotowania do zaplanowanej wycieczki na SMEDAWę w Czechach pomału bije w łeb.

– Nie poddamy się pasażerowie niebieskiego „byczka” czyli mojego autka krzyknęli jednomyślnie.

Zastanawialiśmy się tylko co na to powie nasz przewodnik, wspaniały towarzysz, nasz szeryf który nie do końca był przekonany do pogody owej niedzieli.

Pewnie nasz lekko błagalny wzrok, skierowany w stronę szeryfa, przekonał piechura-piechurów do podjęcia decyzji o wyjeździe . Padły nawet dwa pomysły na naszą wycieczkę. Zdecydować mieliśmy my – Dominika, Nadia i ja. Do Karpacza czy do Jeleniej Góry na perłę zachodu? Wybraliśmy Karpacz, ale pogoda nie dawała nam spokoju. I wtedy słowne przepychanki przerwał dźwięk klawiszy telefonu szeryfa, który postanowił zadzwonić do przyjaciela i raz na zawsze przerwać tą nierówna walkę. Posmutniały nam miny po komunikacie ,że cały Karpacz i okolica moknie w deszczu . Pomyślałem już , że czas do domu wracać, choć niedawno z niego wyjechaliśmy.

Niestety to nie było możliwe, gdyż nie brakuje pomysłów naszemu przewodnikowi. Decyzja padła na zwiedzanie Sanktuarium NMP w Hejnicach , później zobaczymy co będzie – a w myślach prosiłem Boga o pogodę by móc zahaczyć SMEDAWĘ.

Jak już wspomniałem jedziemy moim „byczkiem” a srebna strzała tym razem odpoczywa w garażu , gdzie na pewno jest jej ciepło a przede wszystkim sucho. Za auto mapę tym razem robił nasz szeryf i całkiem to fajnie wyglądało , bo mimo głosowego wskazania kierunku jazdy otrzymałem również kierunkowskazy ręką. Nie ukrywam – czułem się bezpiecznie . Drogę do Hejnic wybraliśmy po krótkim postoju w Biedrzychowicach i wymianie argumentów dlaczego tedy a nie tędy powinniśmy pojechać . Argumentów moich nie będę przytaczał bo i tak wyszło, że jedziemy tam gdzie „przewodnik ” powiedział a później wskazał kierunek jazdy jedną ze swych dłoni.

Jedziemy, droga prowadzi przez Świeradów do granicy z Czechami. Rozmowa w samochodzie była ożywiona i czasem dość zabawna. Czas przejazdu był przyjemny i szybko dotarliśmy na miejsce. W Hejnicach padał kapuśniaczek a my” pomiędzy kroplami” przeszliśmy szybkim krokiem marszowym do Sanktuarium NMP. Już na samym wejściu przywitały nas duże, co tam- ogromne drewniane drzwi . Widok w środku zaparł nam dech w piersi. Nie twierdzę , że jestem zagorzałym zwolennikiem i znawcą sanktuariów lub innych , ale zrobiło to ma mnie wrażenie i chyba nie tylko na mnie. Kilku minutowe przystanki i podziwianie malowideł , rzeźb , obrazów było wspaniałym przeżyciem.

Wróciliśmy do samochodu. Deszczyk trochę osłabł, a w mojej głowie pojawiła się myśl o wycieczce na Smyrk. Wycieczce o której mówiliśmy od początku.

Padła decyzja , choć nie do końca była zdecydowana tak na 100% jednomyślnie.

Jedziemy na SMEDAWĘa !!!.

Dobrze , że kierowcę prowadził znawca tych Czeskich czasem wąskich uliczek i szybko wyjechaliśmy na upragnioną krętą drogę prowadzącą na Smedawę. Deszcz przeniósł się gdzieś indziej. Mimo wilgotnego powietrza czuło się rześkość i świeżość.

Skupiony byłem na prowadzeniu mojego byczka, bo droga nie dość że w górę to była ciągiem serpentyn, którą ze wszystkich stron otaczał gęsty piękny las. Skupienie moje przerwał głos naszego przewodnika, który nie do końca był przekonany czy minęliśmy już czy nie mały zjazd , gdzie czekał na nas wspaniały szum wody ocierającej się o kamienie, tzn. mały wodospad. Po krótkiej przerwie znów znaleźliśmy się na drodze prowadzącej ku górze.

Hura, dojechaliśmy na Smedawę.

Pogoda mimo że bez słońca była super. Trwają dyskusje czy decydujemy się na małą wędrówką jakimś szlakiem czy mimo dość późnej godziny popołudniowej jedziemy dalej przez Czechy do Jeleniej Góry a tam …..

Wystartowaliśmy ze Smedawę w stronę Harrachova a dalej do Polski przez Świeradów. Myślicie, że droga nam się dłużyła albo przepełniona była nudą ? To muszę wyprowadzić was z błędu. W samochodzie aż wrzało od rozmówek , przepychanek słownych i kawałów serwowanych przez pasażera kierowcy byczka. Przejazd przez Harrachov był dla mnie niezłym zaskoczeniem a zdziwienie na mojej twarzy wywołał znak drogowy informujący „Szczecin prosto” . Grymas twarzy zauważył nawet szeryf, któremu wydało się to bardzo zabawne. Droga była prosta a my na Szczecin jedziemy.

Już widać dawne przejście graniczne Polsko-Czeskie. Wsłuchaliśmy się w przygody związane z przejściem granicznym przeżyte przez naszego przewodnika – uśmialiśmy się.

A nie mogę zapomnieć by poinformować was o pogodzie . Była super!! Nie padało i zrobiło się trochę cieplej.

Zaskoczeni zostaliśmy pomysłem podejścia do wodospadu „Kamieńczyk” trasą miłą i przyjemną. Nie protestowaliśmy spoglądając na zegarek czy czasem nie jest już późno. Przystanek na parkingu płatnym strzeżonym ( niby ), miły głos pana parkingowego oznajmujący nam drogę i czas podejścia do wodospadu. Uprzejmie podziękowaliśmy i wbiliśmy się na szlak prowadzący do celu. Wiedzieliśmy, że nie zabłądzimy z naszym wspaniałym przewodnikiem. Już po kilku minutach usłyszałem „Tato proszę na barana „ To moja córeczka, której nóżki zastrajkowały. Po chwili zrobiłem się o kilkanaście kilogramów cięższy i kilkanaście centymetrów wyższy. Nie miałem wyjścia , do przodu pomyślałem i ruszyłem z kopyta. Moi współtowarzysze na początku dorównywali mi kroku, lecz za jednym ze skrętów na szlaku, przed naszymi oczami wyrosła wielka stroma góra naszpikowana kamieniami i korzeniami jak dobra kasza skwarkami. Jak tu iść jak jest nas dwoje ?? Nasz piechur z telefonem w ręku wystartował jako pierwszy podając nam rytm . Niestety ja nie nadążyłem a Dominika towarzyszyła mi i Nadii. Na początku było ciężko ale znalazłem swój rytm podchodzenia pod tą górę i goniłem szeryfa. Nie udało mi się dogonić a nawet przegonić. Chyba dobra zupa zapodana przed wyjazdem dała povera naszemu alpiniście. Po dotarciu na miejsce lekko byliśmy zadyszani – my byliśmy zdyszani a nasz alpinista wykręcał już drugą chusteczkę ocierając czoło. Tłoku na szlaku nie było, kilku turystów a my pośród nich podziwialiśmy wodospad. Sesja zdjęciowa telefonami komórkowymi , mały odpoczynek i czas zmierzyć się z droga powrotną. Powoli i małymi krokami doszliśmy do skrzyżowania kilku szklaków-było trudniej niż podejście pod górę , ale udało się. Mając niezłą oriętacje w terenie, skierowaliśmy się na nasz szklak prowadzący do zaparkowanego byczka i miłego Pana parkingowego. Znów zamieniłem się w taxi na życzenie córeczki Nadii i razem pomknęliśmy zostawiając na kilkanaście metrów z tyłu naszych współtowarzyszy , by jako pierwsi dotrzeć do samochodu. Nie daliśmy nikomu szans – wygraliśmy ten wyścig. Po uregulowaniu należności za rzut okiem parkingowego na naszego byczka, ruszyliśmy krętą asfaltowa drogę, zmierzając do Jeleniej Góry by tam spożyć zasłużona kolacyjkę . Padło pytanie – czy MD ? czy Pizza Hut?? Jedna z uczestniczek wycieczki była za tym pierwszym , pozostali pizza. Wygrała pizza a niezdecydowana Nadia dała się przekonać. Trochę zmęczeni i głodni jak wilki ,wbiliśmy się w wąskie wejście Pizza Hut . Miła Pani wskazała nam stolik-trochę mały i podała nam menu proponując coś do picia. Wybór nie był taki prosty, ale udało się osiągnąć kompromis i przystąpiliśmy do złożenia zamówienia.

Syci i „napici” pomału zmierzaliśmy do wyjścia. Za drzwiami zastaliśmy deszcz i zimny wiatr. Do samochodu nie było daleko i szybkim wojskowym krokiem ruszyliśmy by jak najszybciej wbić się w wygodne fotele, poczuć ciepło i bezpiecznie dojechać do domu. Jazda nie należała do przyjemnych w powodu brzydkiej pogody, ale atmosfera w środku była gorąca . Podały różne tematy dotyczące każdego z nas. Miła dla mnie była pochwała za dobrą jazdę , która padła z ust bardziej doświadczonego kierowcy, czyli naszego szeryfa. Około 21 zajechałem na plac pod plebanią. Cały i mam nadzieje zadowolony szeryf został dostarczony do domu. I my udaliśmy się do domu . Już planujemy kolejną wędrówkę i zapraszamy innych .

Dziękuję za wspaniały wspólny pobyt i proszę o jeszcze 

 

Grzegorz – jeden z uczestników

 

Zostaw komentarz

XHTML: Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>