Blog J.B.

Dzień piąty 22.01.2009 r.

Dzień dzisiejszy można spokojnie nazwać mianem „Gripex Day” albo po prostu „Półmetkiem”. Oczywiście, w specyfikę czwartku weszła także zabawa „Śluby zimowiskowe” – w związku z czym naturalną jest dzisiaj także nazwa „Love Day”. Zacznijmy jednak od poranka…
Dzisiaj znowu na zimowiskowym „firmamencie” pojawiły się chmury i… błyskawice – po otwarciu oczu wczesnym rankiem można było się szybko zorientować, że to błyski „sherif-fotoaparat’u”. Znowu?!?!?… Nieeee!!!!!!!
Gimnastykę poranną poprowadziły dzisiaj Kasia i Klaudia – „Ochotniczki z poboru”. Było nieźle, choć te zmiany rytmu w „Kaczuchach” okazują się trochę nagłe i niespodziewane (a przyspieszenia ruchów niektórymi częściami ciała – po prostu zawrotne). Ale my jesteśmy twardzi… nie damy się!!!!

  • Sciegny.jpgPierwsza wstaje oczywiście…KADRA
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgA cóż to za “łóżkowe tandemy”?
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg/li>
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgKadra szykuje się do “przebudzanki”
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgNorrrrrmalnie sadyzm…
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgSłynne “ściegieńskie taczki”
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg

Do kościoła szliśmy dzisiaj w solidnej eskorcie – była z nami nie tylko Kadra; towarzyszył jej i uwieczniał na zdjęciach Pan Dyrektor Leszek Basiński. Powód był prosty – dzisiejsza Msza sprawowana była w intencji śp. Moniki Gabruk, wieloletniej pracownicy Szkoły w Ściegnach. Oprócz nas uczestniczyło w niej sporo gości. Bardzo ciekawie („sadystycznie” – używając terminologii z jednej z ankiet na temat zimowiska) wyszło dzisiejsze kazanie, poświęcone istocie mszalnego znaku pokoju. Już nie tylko byliśmy „odpytywani”. Marta, Joasia i Piotrek zostali także poproszeni o przedstawienie kilku scenek pomagających nam zrozumieć sens tego znaku. Było ciekawie i… dosyć wesoło (bo czasami nasze odpowiedzi były całkiem oryginalne [a swoją drogą, Goście chyba przeżywali chwile lęku na myśl, co to będzie, jak z pytaniem ksiądz podejdzie do nich]). Po Mszy św. udaliśmy się na miejscowy cmentarz, aby pomodlić się w intencji zmarłej.

  • Sciegny.jpgDzisiaj Kasia „zaprzyjaźniła się” z moją gitarą
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgNa cmentarzu w Ściegnach
  • Sciegny.jpg

Droga na cmentarz i z powrotem zaostrzyła apetyt do tego stopnia, że śniadanie tym razem znikło ze stołów w tempie „kosmicznym”. Był to także efekt niecierpliwego oczekiwania drugiego wypadu do Karpacza (nasze „konta zimowiskowe” wciąż są pękate, więc… trzeba trochę wydać). Dzisiejsze wędrowanie było bardziej forsowne niż ostatnio – trasę pokonaliśmy w obie strony „z buta”. Nic więc dziwnego, że obiad (swoją drogą pyszny) również pochłonęliśmy z apetytem „głodnego lwa”.
Wspomniałem o „Gripex Day”. Z racji podejrzeń o tę przykrą przypadłość (zwaną grypą) wczoraj opuściła nas Adrianna. Niestety, dzisiaj stan kolejnej osoby zaczął niepokoić Kadrę do tego stopnia, że skończyło się na wizycie w kowarskim szpitalu. Do tego jeszcze dwie lub trzy osoby są trochę podziębione – oby to nie był początek epidemii (no, ale nasza kochana Kadra znalazła na to receptę: „Ubierzemy czepki z napisem KWARANTANNA”. Och, drogie Panie! Kochamy Was za to poczucie humoru!).
Popołudniowa część dnia rozpoczęły zajęcia poprawiające muskulaturę ciała – a konkretniej przygotowanie miejsca i opału na wieczorne ognisko. Starsze grupy podjęły zmagania z ciężarem chrustu, nanosząc go tyle, że wystarczyło by na ogrzewanie przez cały dzień. W tym momencie nie wiedzieliśmy jeszcze, że chrust ten niestety jest „niepalny”.

  • Sciegny.jpgCzas szykować “paliwko” na “kolację pod gwiazdami”
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgOdpoczynek czy… zimowiskowe Love Story?
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg”Zmagania z żelazkiem” naszej Pani Małgosi

Aby ulżyć zmęczonym nogom, zaraz po tych zajęciach rozpoczęło się finalizowanie konkursu na plakat-wizytówkę grupy – o tyle rekreacyjny, że w postawie siedzącej. Zajęcia plastyczne potrwały prawie godzinę. Po ich zakończeniu zaczęliśmy przygotowania do rozpoczęcia „kolacji pod gwiazdami” czyli ogniska.
W planach miał on być zwieńczeniem kuligu. Niestety, podobnie jak w roku ubiegłym (choć z innych powodów) kulig musieliśmy odwołać. Szkoda, bo to przednia zabawa. Ognisko rozpoczynaliśmy więc z nadzieją, że będzie to namiastka tej właśnie frajdy. Niestety, od chwili zapalenia pierwszej „zapałki”, sytuacja przy ognisku zaczynała przypominać dosłownie „komedię omyłek”. Najpierw, póki paliły się papiery, wszystko wyglądało normalnie. Niestety, bardzo szybko okazało się, że chrust nie chce się palić (mokre drewno), a na paliwie papierowym nasze kiełbasy i pieczywo możemy co najwyżej podgrzać. Po prawie godzinie byliśmy gotowi zrezygnować. I wtedy nasz „szeryf” wpadł na pomysł błyskawicznej „akcji ratunkowej”. Jak się później okazało błyskawicznie podjechał do Karpacza i tam kupił niezbędne do rozpalenia paliwo.

  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg

Teraz już wszystko poszło jak z górki – ogień momentalnie strzelił w górę, niepalne dotąd gałęzie zaczęły się fajnie fajczyć. Niestety, to oglądała już garstka najwytrwalszych – reszta wolała posilić się w cieplejszej jadalni. Tak długie zmagania z żywiołem ognia miało też jeszcze jeden skutek uboczny – planowane śluby zimowiskowe trochę nam się opóźniły, ale… jak coś jest ważne, to warto poczekać.
Prowadzenia „ślubów zimowiskowych” (w które wkroczyliśmy już przedwczoraj opisanymi wcześniej oświadczynami Kuby) podjęły się kapłanki ogniska domowego Cing (Joasia) i Ciong (Kasia) [nie mylić ze słowem „ciągnij”]. Na ślubnym kobiercu stanęły trzy pary: Marta i Piotrek, Asia i Kuba oraz Klaudia i Marek. Warto wczuć się w atmosferę tego nadzwyczaj poważnego momentu życia naszych kolonistów – o głębi przeżywanego obrzędu najlepiej świadczy tekst przysięgi złożonej przy nas, jak świadkach:
Ja, (imię chłopaka), muld górski, biorę sobie Ciebie, moja luba wirtualna zaspo,
za zimowiskową małżonkę i wobec wszystkich tu zebranych przysięgam …
= Przenieść do autobusu wszystkie Twoje menele {ale kobieto… litości!!!… zostaw połowę w ośrodku!!!}
= Jeść za Ciebie wszystkie śniadania i obiady, abyś nie musiała korzystać z „cud-diety”…
= Obsługiwać pilota…
= Latać rankiem po rosie po świeżutkie mleczko… od kozy…
= Dawać Ci czasami potrzymać… moją kartę kredytową {ale nie w markecie i jego pobliżu}…
= Dawać Ci zawsze pierwszeństwo wejścia na szczyt {no, chyba że jest wyciąg}…

Ja, (imię dziewczyny), Twoja zimowiskowa wybranka biorę sobie Ciebie,
mój Ty muldzie, za męża i ślubuję Ci {ale tylko na rok} …
** Posprzątać dzisiaj Twój kawalerski pokój…
** Prać Twoje ciuszki {ale tylko w automacie}…
** Jeść to, co rano przyniosłeś {a fe… jakie to niedobre…}
** Pozwalać Ci trzymać tego okropnego pilota …
** Uczynić z Ciebie milionera {pod warunkiem, że jesteś teraz miliarderem – bo ja jestem zdolna}
** Codziennie powalać Ciebie w śnieg … nie moim wspaniałym wyglądem, ale … kosztem jego utrzymania…

Łatwo chyba zdać sobie sprawę, że wypowiadana w ten sposób „małżeńska rota” budziła powszechny podziw i wesołość. Ta zaś tak osłabiała nowożeńców, że nie dało się uskutecznić ślubnej tradycji „odnoszenia Panny młodej” (chłopcy niestety wymiękli). Dobrze chociaż, że nie zawiodła koncentracja – na wszystkie serdeczne palce trafił „zimowiskowy ślubny pierścień” (założony w perfekcyjny sposób – oj, ktoś to długo ćwiczył).

  • Sciegny.jpgNasze zimowiskowe Cing-Ciong
  • Sciegny.jpgNa pierwszym planie mega-druhny
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgNa kolana Panowie… Tak będzie do następnego zimowiska!!!
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgNa “pierwszy ogień” poszli Marta I Piotrek
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgKlaudia & Marek
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgJoasia & Jakub
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgA teraz kochani… łapcie tę kasiorę…
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgPo “zimowiskowym weselu” zaczęła się LOVE-PARTY
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpg
  • Sciegny.jpgDzisiejszą zabawę zakończyła nieśmiertelna “Macarena”

Po odtańczeniu przez nowożeńców „tańca zwycięstwa” zostaliśmy wszyscy zaproszeni na „zimowiskowe wesele”, podczas którego funkcję starosty bardzo odpowiedzialnie pełnił Jarek. Za wyjątkiem jakości trunków (Tymbark) i ilości potraw (pączki) cała reszta do złudzenia przypominała prawdziwe wesele (tu szczególny ukłon w stronę Joasi i Kasi – znających weselne przyśpiewki na pamięć).
Po zakończeniu części weselnej wróciliśmy do sali disco, aby kontynuować zabawę. Wprawdzie nowożeńcy wycofali się z niej, my jednak tańczyliśmy z pasją aż do… hmm… późnej godziny.
Dzień dzisiejszy uznaliśmy za swoisty półmetek – a więc okazję do pewnego podsumowania. Z pewnością jest ono pozytywne (choć zdarzyło się kilka „rys”). Wyciągamy z nich wnioski, choć jednocześnie próbujemy widzieć całokształt [a ten jest imponujący]. Teraz pozostaje modlitwa o siły dla Kadry na ostatnie 3 dni.
Jutro dzień bogaty w wydarzenia. Przede wszystkim odwiedziny Western City. Tu nasze dzieciaki będą się zmagać z poczuciem równowagi na grzbiecie końskim; będą miały okazję przeżyć „lęk prędkości” w super szybkiej kolejce; sprawdzą stopień postępu „zeza skrętnego” podczas rzutu dzidą i nożem oraz strzelania z łuku. Aby poprawić celność tych ostatnich Kadra zgodziła się wypożyczyć kilka swoich fotek. Jak będzie, zobaczymy. Mamy jednak nadzieję, że będzie OK.

3 komentarze do “Dzień piąty 22.01.2009 r.”

  1. Joanna-Maria:* napisał(a):

    zdjecia sa genialne:P poprostu Rulez=))) pozdrawiam wszystkich zaspanych obudzonych fleszem naszego szeryfa i tych ktorzy po nocach szaleli zamiast snic o porannej gimnastyce:P:P

  2. Joanna-Maria:* napisał(a):

    a nio i hehe jak wam sie podobaly Wasze kaplanki domowego ogniska Ciang-czyli ja i Moja Kasiulka-Ciong? :P:P:P nom wszystkim parom mlodym szczescia i milosci na „nowej drodze zycia ” zyczymy:))

  3. Adrianna napisał(a):

    Te zdjęcia są rewelacyjne…szkoda,że mnie nie było,ale cały czas o was myślałam i tęskniłam…No i oczywiście nadal tęsknie:*

Zostaw komentarz

XHTML: Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>